„Laterne, Laterne, Sonne, Mond und Sterne…” - lekcja języka niemieckiego
Palcie ognie, krzeszcie ognie, święty Marcin idzie tu, jego ręce gołe są, ogrzeję je chętnie tu.
11 listopada to nie tylko ważne święto u nas w Polsce, ale również u naszych zachodnich sąsiadów. Tego dnia obchodzą oni dzień Świętego Marcina.
Marcin był rzymskim legionistą, żyjącym w IV wieku n.e. Niby nic niezwykłego, jednak Marcin był jedyny w swoim rodzaju. Cechowała go bowiem dobroć. Pomagał chorym, biednym i głodnym. Jest on znany z tego, że wracając z patrolu spostrzegł półnagiego żebraka, któremu groziła śmierć przez wyziębienie. Postanowił wiec rozciąć swój płaszcz i jego połową obdarować potrzebującego. Wkrótce porzucił życie żołnierskie, ochrzcił się i wiódł bardzo skromne, wręcz ascetyczne życie. Został duchownym, ale gardził honorami i zaszczytami. Pewnego dnia, jak mówi legenda, gdy papiescy wysłannicy przybyli do Tours, aby wręczyć mu nominację na biskupa tego miasta, Marcin ukrył się przed nimi. Wydały go gęsi, których głośne gęganie wskazało miejsce kryjówki. Dlatego na świętego Marcina je się najczęściej na obiad gęsinę.
A skąd się wzięła się tradycja rogali marcińskich? Jak głosi inna legenda, pewien poznański cukiernik chciał wspomóc biednych tego miasta, nie miał jednak pomysłu, w jaki sposób. Pewnej nocy przyśnił mu się święty Marcin na białym koniu, nazajutrz znalazł jeszcze końską podkowę. To była dla niego wskazówka, dzięki której następnego dnia przygotował do rozdania trzy blachy rogali w kształcie końskiej podkowy.
W Niemczech i Austrii, w przeddzień tego święta, jest organizowany pochód, na którego czele kroczy rycerz na białym koniu, za nim idą dzieci z własnoręcznie zrobionymi latarenkami. Śpiewają one piosenki o świętym Marcinie. Tradycja zapalania tak zwanych lampionów świętego Marcina, które oświetlają miasta i wioski ciepłym blaskiem, wywodzi się z wczesnego średniowiecza. Nawiązuje ona do niezwykłego daru, jaki posiadał święty Marcin – mocy zatrzymywania płomieni ognia. Wykazał się nią, gdy w cudowny sposób uratował się z pożaru, podczas którego doszczętnie spłonęła jego cela.
I my, na zajęciach z języka niemieckiego, poznaliśmy legendy o świętym Marcinie oraz wykonaliśmy przepiękne lampiony. Zabrakło nam tylko pochodu, żeby je wypróbować. Ale mamy nadzieję, że oświecą swym blaskiem domy dzieci.
wstecz